"Kwadrat magiczny"

2010 – 2021

Cykl obrazów „Kwadrat Magiczny” to prace, które przedstawiają różne obiekty na kwadratowej płaszczyźnie podzielonej na dziewięć pól. Ten podział kwadratu na mniejsze kwadraty jest inspirowany kwadratem magicznym, czyli „tablicą składająca się z n wierszy i n kolumn (n>2), w którą wpisano n2 nie powtarzających się dodatnich liczb naturalnych w ten sposób, że suma liczb w każdym wierszu, w każdej kolumnie i w każdej przekątnej jest taka sama (tzw. suma magiczna). Kwadraty magiczne nie mają żadnego zastosowania naukowego, ich układanie jest rodzajem rozrywki matematycznej” (wikipedia). Taki kwadrat magiczny znajdziemy w „Melancholii I” Albrechta Dürera. 

Może trudno znaleźć logiczną ciągłość w serii ostatnich obrazów (Kwadrat Magiczny) – pojawiające się tam (zamiast liczb, jak to jest w klasycznym, matematycznym kwadracie magicznym) realistyczne elementy – oko, księżyc, słońce, ptaszki, ryby, postacie, figury geometryczne, litery i anioły, liść ginko czy figura Buddy – są jednak narzędziem pozwalającym mi zamanifestować to, co w danej chwili mam najważniejszego do opowiedzenia o miejscach i zdarzeniach. (Mogę powiedzieć, że są to malarskie przekształcenia notatek ze szkicownika, który zawsze towarzyszy mi w podróżach). Spontaniczna potrzeba wplatania realistycznych elementów w malarską tkankę abstrakcyjnych obrazów wynika z potrzeby realizacji twórczego zamysłu i dobrania dla niego odpowiednich środków ekspresji. 

W takich momentach nie interesują mnie normy i granice artystycznych form wyrazu i etykieta malarki posługującej się językiem abstrakcji. Jednocześnie, te przedstawiające elementy, jakby „wycięte” ze swojego realistycznego kontekstu, stają się znakami i tropami na konstruowanej przeze mnie, za ich pomocą, mapie wspomnień. Tworzę zbiory elementów i szukam łączących je związków, poniekąd zgodnie ze słowami Leonardo da Vinci, że „wszystko jest powiązane z wszystkim”. Gdyby przedstawić te zbiory elementów werbalnie, mogłyby te opisy przypominać listę zwierząt z „Niebiańskiego emporium pożytecznej wiedzy”, którą Luis Borges opisuje nam w eseju „The Analytical Language of John Wilkins” z 1942 roku. Te wizualne taksonomie są śladem (i jednocześnie kluczem do zrozumienia) ścieżek moich myśli. 

Czasami stają się symbolami i wtedy są wskazówką do deszyfracji moich obrazów. Ten sposób obrazowego myślenia umożliwia mi przekraczanie kulturowych granic. Znajduję jedność w świecie, którego wielowarstwowość i wielowymiarowość pokazuje bogactwo i głębię ludzkiej wyobraźni.

"Kosmos

– mapy nieba – słońce, ziemia, księżyc” 2010 – 2021

Kosmos – mapy nieba – słońce, ziemia, księżyc. 

Zmierzch, patrzę  na niebo, na niknące za horyzontem słońce, ostatni rozbłysk czerwieni, łagodną ciszę znikającej jasność dnia. Nadchodzi ciemność. Pojawiają się migotliwe światła dalekich gwiazd. Dzień mija bezpowrotnie. Lubię zachody słońca i choć wiem, że to Ziemia odwraca się od Słońca, a ja wraz z nią, to poczucie tego, że Ono nas opuszcza pozostaje. Wschodzi księżyc, Luna opiekunka ciemności. Noc bierze świat w swoje objęcia. Ciemność nieba, na którym błyszczą gwiazdy, otwiera przede mną przestrzeń kosmosu i nigdy nie czuję się jego ( kosmosu ), cząstką bardziej, niż w nocy. 

Codzienna, co nocna raczej,  cykliczność tych zdarzeń, przywołuje we mnie dawne wyobrażenia Kosmosu i firmamentu nieba – jako koła, koncentrycznie ułożonych okręgów z hierarchią niebiańskich sfer, dokładnym położeniem słońca, planet i księżyców. 

Jestem zafascynowana tymi historycznymi ilustracjami. Ich rysunkową strukturą, geometryczną konstrukcją i organizacją przestrzeni w porządku określonym bardziej intuicją i wiarą twórców, niż naukową wiedzą. Z dzisiejszej perspektywy, wydają się być już tylko historycznym dokumentem, dla mnie jednak są dziełami sztuki i ich piękno mnie zachwyca. Również prehistoryczne artefakty, petroglify, dysk z Nebry i inne zachowane kosmogoniczne  przedstawienia stają się dla mnie źródłem malarskich inspiracji. 

Tak powstał cykl Genesis, a cykl Kosmos jest rozwinięciem i kontynuacją tego zainteresowania. Wykreślam koliste, rytmiczne struktury, tworzę wariacje na temat dawnych wyobrażeń kosmosu i ukrytych w nim sił. Oglądam z zachwytem współczesne fotografie fragmentów dalekiego wszechświata i z głową w gwiazdach i nogami na ziemi, buduję swoją wyimaginowaną, symboliczną i uniwersalną ( od Uniwersum ) przestrzeń. Szukam równowagi pomiędzy tym co ziemskie i kosmiczne. Używam uniwersalnych symboli, zamieniam światło w kolor, podążam za “muzyką sfer niebieskich” i konstruuję moje „mapy nieba”. 

"Pejzaż

podróż – genius loci” 2010 – 2021

Podróż to według definicji, zmiana miejsca pobytu na odległe, czasowa, po której wraca się do stałego domu. Podróż, której celem jest przyjemność i poznawanie świata, nie musi być odległa, wystarczy krótka wycieczka, czy spacer na pobliskie łąki – zawsze jednak wiąże się dla mnie ze zmianą perspektywy – zmianą punktu widzenia.
Podróżuję, przemieszczam się w czasie i przestrzeni, odkrywam nowe, dla siebie, terytoria. Odświeżam percepcyjne przyzwyczajenia, resetuję „zdalne widzenie”, staram się zobaczyć świat na nowo. Dostrzegam piękno Natury, „świat w ziarenku piasku”, obserwuję jak światło zmienia znane zakątki czyniąc je wyjątkowymi z każdym spojrzeniem, i te właśnie impulsy stają się pretekstem, który skłania mnie do malowania pejzaży.

Oczywiście robię fotografie, dużo i impulsywnie, tak jakbym chciała zatrzymać nimi czas i nieustannie zmieniające się światło. Ale fotograficzne notatki nie wystarczają, robię szkice, rysunki, notatniki zapełniam opisami miejsc i moich wrażeń. Bo jak narysować wiatr, ciepło słonecznych promieni dotykających mojej skóry, czy krople deszczu i zapach mgły ? Potrzeba malowania jest tak silna, że następnie w pracowni, lub w hotelowym pokoju odtwarzam te wrażenia: w taki oto sposób powstaje pejzaż. 

Nie maluję więc pejzaży topograficznych i nie często maluję z natury. Być może z powodu pośpiechu, a moje malowanie wymaga czasu (bo taką wybrałam technikę), jak również z natury podróży, I choć często w tytułach podaję miejsca, które są ich inspiracją, tak jak w obrazach – „Droga do Bamfield”, „Ćwiczenia z uważności” czy „Takaoka Blues”, to moje malowane krajobrazy mogę nazwać pejzażami fantastycznymi. Są one bowiem, raczej kompilacją wielu zmysłowych doświadczeń i pamięci o nich, w zetknięciu z konkretnymi miejscami. Za zasłoną pięknego krajobrazu dostrzegam duchowość miejsca, Genius loci, tą opiekuńczą siłę, kształtującą i przenikającą Naturę. Siłę objawiającą się wyjątkowością miejsc i jednocześnie tworzącą ich tożsamość.

Moje pejzaże, choć są raczej bardziej abstrakcyjne niż realistyczne, to stają się przeciwwagą dla abstrakcji i są rodzajem medytacyjnego wytchnienia. Zabawą, ćwiczeniem z uważności.

"Adam i Ewa"

2017 – 2021

"Genesis

 – Początki” 2010 – 2021

Inspiracją, którą wykorzystałam tworząc ten cykl obrazów, są ilustracje
z Kroniki Norymberskiej (Liber Chronicarum), historii świata z 1493 roku. Autorem kroniki jest Hartman Schedel a ilustracje stworzyli Michael Volhgemut ( jego uczniem był A. Dürer )
i Wilhelm Pleydenwurff.

Ilustracje te stanowią dla mnie punkt wyjścia – są bodźcem wyzwalającym nowe odczytanie biblijnego tekstu Księgi Rodzaju, jego pierwszej części – „Genesis – stworzenie świata”.

Ta wizualna interpretacja jest moją osobistą, swobodną i nie kanoniczną interpretacją tego tekstu. Cykl składa się z 7 części, z których każda jest odrębnym obrazem i może stanowić samodzielne, osobne i skończone dzieło. Obrazy wykonane są w technice mieszanej – łączę tu akryl na papierze z collagem, tworząc papierową mozaikę na drewnianej płycie.

Każdy z obrazów zawiera formy występujące w moich poprzednich pracach. Łączę tu elementy geometryczne z realistycznymi, pojawiają się fragmenty natury – liście, ryby, ptaki, a w końcu i ludzie, w dwóch ostatnich obrazach. Adam i Ewa to cytat nieco tylko przetworzony, z miedziorytu Adam i Ewa z 1504 roku A. Dürera. Powrót do dzieła tego artysty nie jest przypadkowy. Wycinając postaci z reprodukcji tej garfiki, pozbawiłam je tła – odcięłam od ikonograficzno – symbolicznej warstwy znaczeniowej i umieściłam w abstrakcyjnej przestrzeni mojego obrazu. Pozbawieni swoich atrybutów są podwójnym symbolem – są pierwszą parą ludzi i każdą następną. W moim obrazie bowiem, choć Ewa i Adam przedstawieni zostali bez węża i jabłka, przekraczają jednak wyznaczoną kołem świętą przestrzeń boskiego ogrodu. Dzień ostatni jest jednocześnie początkiem.

Każdy z obrazów zawiera biblijny tekst cytat, opisujący kolejny dzień stworzenia, a obraz nr 5, dodatkowo fragment z książki Karola Darwina – „O pochodzeniu gatunków”. Po raz pierwszy pojawia się tekst – cytat – nie ma umownych liter i szyfru, i udawania pisma. Posługuję się cytatami, wyjaśniając ukryte w geometryczno- symbolicznej formie znaczenie.

Tekst stanowi dopełnienie formy, jednocześnie będąc integralną częścią każdego z obrazów. Sam cytowany przeze mnie fragment Biblii to opis procesu transformacji, materializacji idei bożego zamysłu i słowa w formy widzialnego świata.

Interpretację biblijnego tekstu wyrażam w sposób symboliczny, używając geometrycznych figur – koła, kwadratu i trójkąta. Ta geometria, pomimo uniwersalności form, pozwala mi używać intuicji, która wyraża wewnętrzną ekspresję emocji.

Cykl ten zrealizowałam w 2010 roku, od tego czasu kontynuuję go, malując nowe wersje poszczególnych dni.

"Znaki"

2010 – 2021

"żywioły"

2010 – 2021