DZIEŃ NAUCZYCIELA. WSPOMINAJĄC TELEMACHA
Telemach w swoje dawnej pracowni, Głogów 2019 rok. Mentor, nauczyciel, przyjaciel. Nie ma Go wśród nas, ale jest w naszej pamięci, rozmowach i swoich dziełach. Napisałam krótkie wspomnienie o Telemachu - pedagogu i nauczycielu, którego pedagogiczne dzieło nadal trwa. „Talent czy ciężka praca - co jest ważniejsze w edukacji artystycznej” - takie pytanie często pojawia się kiedy myślimy o nauczaniu sztuki. Praktykować w pracowni mistrza, pracować samotnie i uczyć się z tutoriali na youtube czy raczej w znormalizowanej, nowoczesnej szkole? Przeczytałam wiele książek, które omawiają to zagadnienie, ale odpowiedzieć na to pytanie znalazłam we własnym doświadczeniu: uczennicy i pedagożki. Miałam wyjątkowe szczęście, że moja edukacja artystyczna rozpoczęła się od nauczania domowego - na początku mój tata architekt uczył mnie i moją siostrę rysunku a następnie trafiłam pod skrzydła Telemacha Pilitsidisa. Miałam 15 lat, kiedy pierwszy raz zapukałam do drzwi jego pracowni, pełna zapału i chęci do pracy. Chodziłam na lekcje rysunku raz w tygodniu (czasami udawało się wpaść jeszcze w weekend) i były to najszczęśliwsze dni w czasie mojej licealnej edukacji. Wspominam spotkania z Telemachem, z wielką przyjemnością. Nie były to zwyczajne lekcje i myślę, że podstawę Jego pedagogiki stanowiła wnikliwa obserwacja, życzliwy dystans do uczniów i cierpliwe oczekiwanie na efekty swojej pedagogicznej pracy czyli na postępy podopiecznych. Ważna była też przyjazna korekta, nie pozbawiona jednak odrobiny złośliwości, czasami błyskotliwie żartobliwa, co łagodziło nieco ból krytyki. Pamiętam Jego cierpliwość i radość kiedy cieszył się z naszych dobrych prac. W dobrej relacji z nauczycielem zawarta jest obietnica osiągnięcia tego samego mistrzostwa, które posiada nauczyciel, przez ucznia. Oczywiście warunkiem podstawowym jest współpraca czyli wysiłek pedagoga aby przekazać swoją wiedzę i wysiłek ucznia: czyli przyjęcie tego daru. A to z kolei warunkuje gotowość ucznia: czy potrafi i chce tą obietnicę zrealizować. To talent i ciężka praca po obu stronach stoi za sukcesem ucznia. W pamięci zapadła mi jedna z lekcji rysunku - rysowaliśmy portret syna Telemacha, Parysa. Z ogółem dałam sobie radę, ale z trudem próbowałam narysować oczy. W końcu Telemach wziął ołówek i narysował jedno oko, uważnie przy tym komentując to, co widzi. Przysłuchując się temu co mówi Telemach, śledziłam powstający rysunek i twarz chłopca. Wtedy chyba po raz pierwszy ZOBACZYŁAM jak wyglądają oczy. Drugie oko narysowałam już sama, mozolnie powtarzając proces rysowania Mistrza. Mam ten rysunek do dziś. Czułam, że Telemach uczy mnie patrzeć, dostrzegać szczegóły i scalać na powrót w całość. Dziś powiedziałabym raczej, że mistrzowsko kształtował i rozbudzał percepcję wzrokową. Piękne martwe natury, o przemyślanej kompozycji, ćwiczenia z wyobraźni i różne „etiudy”…